sobota, 12 marca 2011

'ale nie jest zle, przeciez wiem, ze i tak kochasz mnie.'

Mam dosyc porannego wstawania, a zmora przyszlosci zamraza mi spojowki. Wyczerpane zapasy kreatywnosci i pozytecznosci daja sie we znaki mojemu malemu swiatu Julii. Jestem glodna i chlodna. Jestem jak jak zamiec sniezna, po niej wszystko wraca do normy i niedlugo po niej przychodzi odwilz. Topnieja sniegi, a bez niego widac brud i niedopatrzenie kogos, kto powinien tam zamiesc, a nie mogl.

Coraz czesciej mysle, ze nie ma juz gdzie wracac i zaczyna mnie dreczyc budowanie czegokolwiek, jedno zycie to za krotko.

Wyszedl bez slowa, a potem bylo ciszej niz kiedykolwiek. Nie slyszalam mysli. Nie slyszalam nic oprocz swoich palcow postukiwania w poszukiwaniu ostatniego papierosa. Kiedy wracam do tamtego czerwca, mysle sobie, ze to w tym momecie, w tym jednym papierosie stracilam serce. Stracilam uczucia, ktore bez uwagi wylalam jak kubel zimnej wody na niego, a on tylko potraktowal to jak zimny prysznic i szybko sie pozbieral. Jagodowe walentynki tego roku spedzilam na sekretnym podgladaniu jego kartek, notek, malych obrazeczkow, obiectnic, umow, przysiag mi skladanych, ktore podpisywal swoimi genitaliami.

Zastanawiam sie, czy to naprawde bylo takie trudne? Czy trudne bylo przewidzenie straty calego mojego intelektualnego i uczuciowego dorobku? Dzis nie umiem nawet plakac, kiedy R odchodzi w poszukiwaniu swojej przestrzeni, nie ma juz nic we mnie co mogloby sie wydawac nieodlaczna czescia mojej natury. Jestem od emocji uzalezniona, ale nie od dzisiejszych, nie od jutrzejszych, a tych bylych. Wracam do nich godzinami i wydaje mi sie, ze podpatruje czyjes uczucia, kogos innego, nie mnie. Czy ja naprawde kiedykolwiek bylam czyms wiecej niz kukla ze zmartwienia zmarszczkami na czole?

Dzisiaj kiedy wyszlam z autobusu znowu postanowilam zerknac na okolo czy na pewno go nie ma. Czy to kiedys jeszcze bedzie normalne? Czy ja kiedykolwiek zasne z mysla, ze ten dzien byl dobrym dniem?

Boje sie, kurcze sie do rozmiaru plodu i szukam schornienia w piwicy na fleet street, tam czuje sie wyjatkowo komfortowo. Nie wiem dlaczego, ale osatnio to moje ulubione miejsce. Dostalam awans i czuje sie jakbym nagle byla daltonistka. a moze to daltonisci widza jak to jest naprawde?

P, jesli kiedykolwiek to przeczytasz, wiedz, ze ja Cie juz przejrzalam i nieistotne dla mnie co myslisz o moich wywodach, jestes jednym z najwiekszych drani jakie chodza po tym swiecie. Jestes cholernie egoistyczna szuja i chyba nawet wiem dlaczego, pozdro! jol ziol!

a innym wszystkich smacznych jogurtow.