sobota, 3 grudnia 2011

Najgorsza prawda jest lepsza od klamstwa - tak mowi moja mama.

Zyjac w blogiej nieswiadomosci, codziennie oklamywana przez sprzedawcow, lichych przyjaciol, stonogich braci i bajkopisarzy zyje w swiecie, gdzie prawda pojawiajaca sie z nikad boli jednak bardziej, niz jakiekolwiek klamstwo ciagnace sie przez lata.

Klamstwa kreowane przez nas samych okazuja sie jeszcze piekniejsze i kreatywniejsze niz jakiekolwiek inne. Oklamujemy sie codziennie, chroniac nasz malenki swiat przed utrata iluzji. Bronimy go heroicznie i egoistycznie, codzien ustalajac co dokladnie mozna wiedziec i jak piekne sa wierzcholki gor. Nic nas nie dotyczy i o nic nie dbamy, zamykamy sie szczelnie upatrujac tego, co ma nadejsc dla nas, jakze wyjatkowych i jakze mylnych w swym postrzeganiu Wszechswiata i swoich milosci. Nic nie bylo dla drugiej osoby bardziej powszednie niz posiadanie Ciebie jako siostry, brata czy kochanka. Jestes jak kamien, ktory czasem natrafi sie na ich bujnych drogach do smiertelnego celu.

Codzien doswiadczamy nowych wrazen, unikatowych, tak szczegolnie przypisanych naszym istnieniom. Biale kruki probuja uchwycic jednak wszyscy i jakos niektorym, nie tylko Tobie udaje sie je zlapac. Nieuchronny zmierzch Twojej doskonalosci doprowadza Cie do natchnionej czelusci niczego procz dumy z posiadania swojego wlasnego zapachu i niesamowicie skonstruowanego DNA, pieczolowicie spakowanego dwumatrowego pasma w malenkim jadrze jednynego, co stanowi o Twojej wyjatkowosci i niepowtarzalnosci na Ziemii.

Lejemy wode i kolo Samsary sie kreci nieustannie od tysiecy lat.

Najgorsza prawda jest lepsza od klamstwa - tak mowi moja mama.

środa, 30 listopada 2011

Little Boy jebnal raz Hieroshime.

'crazy suffering style
with the look in your eyes'
Selah Sue, Crazy Suffering Style.

Jest po pierwszej w nocy i tylko trzy godziny dziela mnie do rzeczywistosci. Noca zazwyczaj wszystko wydaje mi sie mniej przecietne, ciekawsze i bardziej moje. Skads jednak wziely sie metne mysli o samotnosci i mecza mnie, plodzac niemal bolesne konwulsje.

Patrze na jego dorastanie z perspektywy odleglej lodzi podwodnej i zazdroszcze szesciu lat wstecz, lepszych perspektyw i pewnosci, ze tak wlasnie bedzie, jak zostalo to zaplanowane. Podziwiam antagonistyczna wersje siebie. Spokojnie rozkrzyczana, protestujaca przeciwko wszystkiemu co stoi w miejscu i gnije z przyczyn nienaturalnych. Depcze po racjach zywnosciowych aniolow, ktore tradycyjnie upijaja sie krwia i zagryzaja cialem nieskalanego poczecia, ktore poczaczete zostalo z nienawisci do ludzkiej natury i jest jego wrogiem, ktory mimowolnie zatyka uszy, kiedy on tworzy. Rozwydrzone dziecko na nowo jedyne, z pulsujacym radarem umieralnosci, ktore przeszkadza mi myslec logicznie w sytuacjach krytycznych. Jest jak Little Boy, ktory mial byc do konca malutki i rozpieszczony, jednak przerosl wszystkich oczekiwania. Czekam na dzien, kiedy wszystko juz bedzie rozdane i to on, przynajmniej, z nas trzech, zbierze zetony i zamieni je na lepszy swiat.

Niech bog blogoslawi moje wnetrznosci, ktore sczezna w czelusci smiertelnosci. A kysz, biala mysz, a kysz kazirodczy, niesmiertelny hipisie.

I tak wlasnie Hieroshima zapomniala o bogu.

piątek, 11 listopada 2011

Wieza melancholii.

'Tylko pstryk i już nie ma mnie
Czasem bardzo tego chcę
Zostawić wszystkich was
Szukam czegoś przez cały czas
Co zatrzyma mnie

Wszystko drży i przeszkadza mi śmiech
Lepiej odejdź już stąd, zostaw mnie
Nic to nic, przecież wiesz, przejdzie mi
Tylko deszcz zmyje z szyb brudny śnieg'

Sentymentalne marnotrastwo czasu, delektowanie sie frywolnoscia i wolnoscia naszych cial i umyslow usadowilo mnie na samym rogu niedojrzalego byka, ktory czczony opuszkami moich palcow odnajduje spokoj i upojenie. Nasycam sie nadmiarem upragnionego czasu, wysysam tyle, ile sie da. Czas na podsumowanie nicosci.

Jest piatek na ktory czekalam przez tyle lat, lustro rozsypowalo sie na drobny mak na okraglo. Zataczajac kolo wokol niechcianych dat. Wszyscy wydaja mi sie blizsi i coraz czesciej odczuwam niezrozumialy brak przynaleznosci do jakiejkolwiek grupy spolecznej z ktora moglabym sie w zupelnosci indetyfikowac. Potrzeba klasifikacji dopada mnie z iscie darwinowska mania dokladnosci.

Spadlam na ziemie jak jesienny lisc i troche sie przy tym potluklam.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Po stracie przezroczystosci nadchodzi metny obraz karykaturalnego odbicia dawnego siebie. Setki minionych osob, miliony minionych chwil, ktore zostaja gdzies w kaciku oka i zatrzymujesz je czasem tygodniami pod paznokciami, jako niechciana pamiatke namietnej nocy, ktora okazuje sie permementnym odciskiem na twoim ego.

Zapomnijmy o mojej synestezji i marzeniach o nadludziach, skandynawskich wyprawach i zielonookich kobietach o delikatnej, smuklej szyji.

Uszczypnij mnie prosze, tak dla otrzezwienia i dla draki, bede wspominac o tym babci przy jednej z naszych rozmow ktore pomoga nam odkryc po raz kolejny, ze kazdy z nas przezywal to samo, kazdy z nas postrzega ten sam swiat, niewazne jak roznie. Dowiem sie tez po raz kolejny, ze mylono sie, ze moja seksualnosc jest kara za podzielenie sie jablkiem z Adamem a wstyd nie jest niczym innym jak proznoscia i pycha, checia zachowania pielegnowanego i adorowanego JA tylko dla wybranych.

Moje jablko dziele na najmniejsze kawaleczki, bo lubie sie dzielic i jesli kiedykolwiek stanelabym przed wyborem przyjecia na siebie tego, co Ewa utracila w raju, smialabym sie do rozpuku, rozsuwajac przy tym bezczelnie wszystkie mozliwe zamki. Co jest wazniejsze niz bycie slowianka, ze splecionymi myslami wokol slonca, wody, powietrza? Karm mnie naturo, dziekuje ci za instynty, kocham bycie wszystkim, czego ode mnie nie oczekujesz.

Jestem nieodlaczna czescia swiata i chce oglosic, ze nadchodze, w pelni swej zwierzecej natury. Grawitacjo moich ust, badz silniejsza, niz kiedykolwiek wczesniej, nadchodzi pelnia.

sobota, 2 kwietnia 2011

ktos, komu sie snilam

Kocham cala rzesze przeszlosci, cala rzesze rak i slow, nie wiem dlaczego wciaz do nich wracam i posluguje sie wszystkimi platami w celu przypomnienia sobie jak to bylo i co dokladnie bylo, wciaz nie wiem dlaczego odeszlam i dlaczego probowalam zapomniec. Kiedy wiesz, ze czeka na Ciebie cos lepszego, myslisz, ze to zdarzy sie gdziekolwiek bedziesz, cokolwiek bedziesz robic i kogo wybierzesz zeby Ci towarzyszyl, a to nie prawda. To wlasciwie nigdy nie bylo prawda. Placze od rana i od rana towarzyszy mi duch samotnosci i rozpaczy.

Nie wiem co dokladnie mam zrobic, nie wiem czy powinnam i czy moge. Zmienilam sie, tak twierdzi Mateusz, twierdzi, ze kiedys nie mialabym zadnego konkretnego powiazania pomiedzy zdrowym rozsadkiem a uczuciami. Nigdy nie doprowadzilabym do sytuacji w ktorej sie znalazlam.

Snilam sie komus, o kim myslalam ostatni miesiac, pamietam wszystko dokladnie, moze dokladniej jeszcze niz to mialo miejsce w rzeczywistosci. Zalowac jest najgorzej. Polska juz zawsze bedzie miejscem, gdzie moge robic wszystko, kraj wiecznych wakacji dla mnie. Kiedy wracam nie musze nic robic oprocz wracania do tego co bylo, rozkoszowania sie wolnoscia i swoboda, rozmawianiem w moim wlasnym jezyku i sluchania muzyki na zywo na koncertach.

Zaprzata mi to glowe i zmienia plany, nie ma juz diademow i tulipanow, cierpie po raz kolejny i tym razem nie na zarty.