środa, 9 czerwca 2010

Kiedy slyszysz, ze nie opusci Cie do smierci, czujesz, ze Ty to zrobisz... Kiedy slyszysz nigdy Cie nie zdradze, zachodzisz w glowe z kim bedziesz cudzolozyc. Kiedy mowi Ci, pelen wiary w swoje slowa, ze nigdy Cie nie oklamie... wierzysz i wazysz kazde swoje slowo, byle tylko nie oklamac, a nawet nie pomylic sie w opowiesci. Zaczynasz myslec, ze cos pojdzie nie tak, przeciez nie zaslugujesz na idealne zycie. Myslisz, ze nie ma zwiazkow idealnych, sadzisz, ze to bojda, wiec kazde mile posuniecie z jego strony odczytujesz jako zasadzke, lub krzywe odbicie w bance mydlanej, zbyt rozowe i przyjemne, aby bylo prawda.

A winna, rzecz jasna, musisz byc Ty, zwlaszcza jesli jestes kobieta.

Dlatego, ze nigdy nie wierzylam, ze moje zycie z kims bedzie zupelnie spokojne i udane, nie potrafilam uwierzyc, ze to juz koniec poszukiwan i brudzenia sie po lokcie w brudnych sadzawkach. Dlatego niedzielne klamstewko zupelnie mnie rozstroilo, myslalam, ze to juz koniec, ze znowu spacerem odejde. Lzy jednak zabijaja we mnie rozsadek, czy cokolwiek szeptalo do mnie owej niedzieli.

Zrobila sie 10 rano, tym razem musze sprzatnac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz