sobota, 10 kwietnia 2010

chlopcy

'Wieczorami chlopcy wychodza na ulice
siadaja na chodniku i pala jointy,
dyskutuja o amerykanskich filmach,
marza o zyciu w dalekich krainach,
robia wszystko, zeby stad uciec,
kiedy wreszcie moga
to wtedy nie moga sie ruszyc...'

Lekko wyciete i nie po kolei Myslovitz - Chlopcy.

Juliet Farmerka nawet brzmialo by ladnie, ale jednoczesnie nie wiem czy warte to w ogole (Z?)zachodu. Oczywiscie slubu nie bedzie jak to mowie, nie bedzie tez dzieci Inygo. Nie bedzie prawdopodobnie nawet majowego spotkania, nie bedzie usmiechow i blysku lez szczescia na niczyich oczach. Bedzie za to mozna podziwiac mnie czekajaca - zegarek wciaz tyka i to sie nie zmieni dopoki starczy mu baterii. Rozumiesz mnie? Ja tez mam swoje baterie, zapominaja je doladowac, ale ja tykam i tykam, bez wzgledu na energie, bez wzgledu na strefy czasowe i przestrzenne, bez wzgleduna rownik czy poludnik zero. Po prostu jestem.

'Kazdy dzien wymyka sie.(...) Tyle razy probowalem: szeptow, celebracji, milosnych zaklec, klamst... Tak mi przykro chcialbym (czyt. sprobuje) jeszcze raz.' - Coma.

Dzis mialam wykonac cos pozytecznego, przynoszacego komus radosc, cokolwiek, nie wykonalam, prawdopodobnie tez nie wykonam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz