poniedziałek, 3 maja 2010

Dzien trzeci.

Wszystko zaczelo sie od nowa, bez jakiejs wybuchajacej pasji, bez namietnosci, ktora moglaby ponownie obudzic wulkany czy pozwolic wyruszyc w podroz huraganowi Dolores. Teraz jest tylko liczenie funtow i dolarow, patrzenie na to z prespektywy ludzkich mozliwosci, ktorych nie ma tak wiele jak mogloby sie wydawac.
Jest tylko marzenie, jedno jedyne, zeby nigdy nie przeminela euforia sobotniej nocy. Chcialabym aby tak bylo, ale Bob puka w okno kiedy jestem w ramionach Chomika, a to niezupelnie nalezy do rzeczy przyjemnych.
Do przyjemnych jednak nalezy poczucie przynaleznosci, bycia posiadana, ale jednak mam pytanie... Kto z nas kiedys nie uparl sie, by polaczyc niepasujace puzzle? Czasem sie zdazalo, ze ukladanka wyglada doskonale, ale tylko do czasu kiedy na horyzoncie nie bylo tego elementu zupelnie pasujego do drugiego, wtedy z prespektywy zawsze wydawalam sie sobie szalenie niemadra.
Dzisiaj wiem, ze elementow bedzie coraz mniej, a wlasciwie mysle, ze nie bedzie ich wcale. Gdyby miala jesc makaron bez sosu do konca zycia, pewnie bym jadla, gdyby nie bylo zadnego innego... Gdyby bylo wiele innych chomikow pewnie i tak zjadlabym mojego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz