czwartek, 6 maja 2010

Nasze miodowe dwa tygodnie mijaja na wyjasnianiu sobie minionych, lub jak w moim wypadku wciaz trwajacych milosci, na wyjasnianiu sobie wszystkiego co bylo kiedy jeszcze nie znalezlismy sie. Jest jednak niesamowicie spokojnie, bez niepotrzebnych uniesien.

Wielu z moich przyjaciol odeszlo. Zwlaszcza mezczyzn. Odczuwam lekka frustracje, bo przeciez bycie zona czy muchomorem mnie nie zmieni. Bede wciaz trwajaca w przestrzeni Karma Pema, ktora nigdy nie zmieni swoich dziwnych przyzwyczajen, sypiam tylko lepiej i jem nieco wiecej, jak to bywa na miodowych dniach. Lepiej sie czuje we wlasnej skorze, mam czasem nawet lekkie uniesienia, ktore nie mijaja na kilka sekund. Miewam tez lzy w oczach, kiedy widze milosc, ktora zostala mi podarowana.

Decydujemy i nie umiemy do konca podjac zadnych innych, niz pozostanie razem mimo Boba i wszystkiego dookola. Jedyne decyzje podjete co do uroczystosci to jaki chcemy tort, swiadkow i co Chomik zagra na pianinie.

Zadecydowalam tez, tym razem pokocham z wzajemnoscia i dzwieki zza sciany tego nie zmienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz