sobota, 29 maja 2010

bo jego ramie sila jest.

Tyle zostalo do powiedzenia, tyle jeszcze smakow do odkrycia, zamknieta w szufladzie sekretarzyka odkrywam niepoznane przez dziurke od klucza. Scisnelo mi sie gardlo do rozmarow lekarskiej igly.

Plakalam i poprosilam, aby mnie zapomniano gdy tylko 50% moich genow wezmie gore. Nie wiem do czego zmierzam, teraz przyszedl czas na wahanie sie bez umiaru. Wielominutowe warkocze smutku i ekscytacji. Chomik jadl chlebek nie z jednego pieca, nigdy nie zdarzalo mu sie jesc czerstwego? Czy niczego sie nie nauczyl? Czy nie ma keskow zostawionych na pozniej? Zeby wiedziec, rzecz jasna, ze nie ciagnie sie Julii przed oltarze do skladania dugich przysiag, ktorych i tak nie bede w stanie dotrzymac. Do jakiej smierci i w jakiej chorobie bede musiala wytrwac,aby sprawdzic, czy bylismy wobec siebie w porzadku? A co jak nie bedziemy? Co jak w momencie moich niepwodzen zaplaci za to czego ja mu nie dam? Jeszcze gorzej, jesli nie zaplaci za bal. Nawet jesli zostanie zaproszony? Co nas zgubi? Bo cos zgubic musi.

Uslyszalam dzis, ze potrzebuje dramatu. Zgadzam sie Krzysiu, jestem aktorka dziwnego teatru, ktory nie ma miejsca, ale ma za to najlepszego owietleniowca - zon(tak mala niespodzianka) i najlepszego scenarzyste - Leven (tak wlasnie, nastepna niespodzianka) a Ty jestes jedynym widzem. Krytycy sie nie licza, bo pluje im w twarz jak tylko sie przydarza, pluje kwasem, nie wiem jak wygladaja ich wygasle wyrazy twarzy, zwykle na nie nie spogladam.

Nie spogladam nawet nizej niz podeszwa mojej stopy, zawsze trzymam glowe wyzej, a Ty? Deszczowy dzien jest nosnikiem wszelkich upiorow, pregow i kropelek nosowej krwii. Jest nosnikiem polowy mnie, ktora staram sie zabic, niejako czekajac na dzien, w ktorym zotane oswobodzona. Teraz przemyslam ostanie zdanie i byc moze jade zbyt szybko i niebezpiecznie, moze juz w ogole nie jestem dobra, moze jestem cieniem suchego liscia. Nie jestem pewna do czego mozna by bylo porownac cokolwiek polowa moich genow zrobila, gdy byla jeszcze caloscia. Powiadaja, ze na chorobe najlepszy jest Bach. Slucham wiec cudzych Listow i Bacha jak szalona, nic mnie nie leczy. Prawdziwych cyganow juz nie ma - chcialabym byc wiec pradziwa cyganka w tym dniu deszczowym.

'Powiadaja, ze dziecienstwo to prywatny mit naszej pamieci. Niezaleznie od tego czy bylo pasmem udrek, czy wiekiem niewinnosci. Zawsze chcialem byc dzieckiem.'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz